poniedziałek, 23 stycznia 2012

goniąc króliczka + orzełek z Wisły

| | 0 komentarze
Podobno chodzi o to, żeby gonić króliczka, a nie, żeby go złapać. W takim razie polscy piłkarze ręczni są zaprawdę mistrzami w swoim fachu - gonią, aż miło. A co do łapania... Zaczynało się nieźle - dogonili Słowaków, dogonili Duńczyków, dogonili Szwedów, a serce Bogdana miotające się w przedzawałowym szale przez cały mecz mogło w sześćdziesiątej minucie bić spokojnie i radośnie. Porywające gonitwy za wynikiem, odrabianie czterech, pięciu czy jedenastu (!) bramek straty imponowały, skłaniały do pochwał hartu ducha i nieustępliwości, ale też nieco niepokoiły - ile razy jeszcze się uda? Tańce nad przepaścią, jakkolwiek niesamowite i zachwycające, nie zawsze kończą się dobrze. "Patrz, gdyby trochę mniej słabe pierwsze połowy, to już by mieli awans w kieszeni" - mówi K. i ma rację. Bo gdyby zamiast jedenastu bramek tracili do Szwedów dziesięć... No, trudno, ważne, że udało im się zremisować. Ale - nic dwa razy się nie zdarza. Tracąc po trzydziestu minutach gry siedem goli do rozpędzonych Macedończyków, zawiesili poprzeczkę zbyt wysoko. Zabrakło celności, skuteczności w defensywie... Nie pomógł też z pewnością świetnie dysponowany Kiril Lazarow, którego nazwisko wielokrotnie skandowały (wraz ze spikerem) czerwono-żółte trybuny Belgrad Areny. Ani zadziorny Stevche Alushovski, który usłyszał od rozżalonego Michała Jureckiego kilka niecenzuralnych słów po swoim rzekomym faulu. Nie udało się, przegrali dwoma punktami i skomplikowali swoją sytuację w grupie. Ale! Dania zagrała dla nas i pokonała Niemców, więc może, może?...

A w Zakopanem wreszcie szersza, międzynarodowa publiczność miała okazję odkryć kolejnego latającego wiślanina. Oczywiście, zwycięstwo Kamila Stocha stało się skoczną wiadomością weekendu, ale trudno było nie dostrzec świetnego występu Aleksandra Zniszczoła - 9. i 14. miejsce to z pewnością nielichy powód do radości dla człowieka, który dopiero za półtora miesiąca otrzyma sztywny kartonik zwany dowodem osobistym. Sympatyczny chłopak - nie boi się wiatru, nie boi się odległości, a także - kamer, co pokazały krótkie wywiady dla TVP i skijumping.pl. Oby poszedł w ślady swojego wielkiego sąsiada i pokazał wszystkim, co potrafi. MŚ Juniorów już za miesiąc w Turcji. A Olek nie od wczoraj wymieniany jest wśród faworytów...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Blogger templates

Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance