poniedziałek, 26 marca 2012

wiosna!

| | 1 komentarze
Przyszła i widać ją nie tylko w budzącej się do życia przyrodzie i słońcu, którego coraz więcej.
Widać ją w świeżym i może bardziej bystrym spojrzeniu na świat. W dostrzeganiu szczegółów, które niby nie mają znaczenia, ale dodają dniom blasku. 


Na przykład - książki, które same znajdują człowieka, i to w miejscu, gdzie nikt się ich nie spodziewa.
Dosłownie spadają z nieba. Kto by pomyślał, że sobotni spacer po tureckim polu pełnym pustych kanistrów, starych butelek, kartonów i wszelkiego innego rodzaju śmieci (naprawdę, aż przykro patrzeć na ten bałagan) prosto pod nogi przyniesie fruwającą stronę z książki. Pierwszy rzut oka - 'nie znam, ale ktoś tu świetnie konstruuje dialogi'. Po googlowych poszukiwaniach ktosiem okazał się Marek Hłasko. A Cmentarze wędrują na (kosmicznie prędko się powiększający) stosik do przeczytania.


Na przykład - zupełnie nieznajomy chłopiec o jasnych oczach w wyjątkowo rzadko zaludnionej dziś dwójce; w zasadzie - piwnych, ale jasnych, promiennych i żywych jak na porę. W nowo założonym i opartym tylko na ulotnej pamięci Albumie Zdjęć Niewykonanych jego zwyczajna, ale przyjazna twarz ze wspomnianymi świetlistymi oczami pod samym kasownikiem z godziną 8:01 właśnie wylądowała na pierwszej stronie. Nie wiem, kim był, ale rzadko zdarza się, żeby ktoś w autobusie patrzył mi prosto w oczy tak długo. 


Na przykład - gwiazdy, które tu w Turce widać tak niesamowicie! Nie ma co prawda idealnego widoku jak w egipskich ciemnościach Urszulina w sierpniu (każdemu polecam; niebywałe, że na niebie mieści się aż tyle gwiazd, a w mieście widać tak niewielki ułamek), ale i tak miło spojrzeć w górę i WIDZIEĆ. Znalazłam - poza standardową Wielką Niedźwiedzicą - Wolarza, Koronę, Lwa i Oriona. Ach, vivat mapa marcowego nieba w odziedziczonej (czego On nie miał!) książeczce Obserwujemy nasze niebo S. Brzostkiewicza; dla laików, którzy na niebie odróżniają tylko księżyc, Wielką Niedźwiedzicę i światełko u szczytu dźwigu: w sam raz na wieczorne minieksploracje. Aż zatęskniło mi się za Bieszczadami i oglądaniem kraterów na Księżycu z Sorką D....


I właściwie można by tak wyliczać i wyliczać, dodać fascynujący mecz 1/2 finału Pucharu Ligi portugalskiej (Benfica 3:2 FC Porto) czy Sergio Pereza, który się pięknie cieszył po zajęciu drugiego miejsca w GP Malezji (właściwie mam dylemat, kto cieszył się piękniej, on czy Alo, obaj warci grzechu).


Zauważalnie - obudziłam się, jak borsuki i niedźwiedzie. I jakoś nagle chce mi się.
I posłuchajcie Lucia na dobranoc:
Z pozdrowieniami,
ja.

1 komentarze:

  1. Chyba zboczenie zawodowe, ale jak widzę konstelacje, to od razu kojarzą mi się z Fasti Owidiusza xD

    OdpowiedzUsuń

Blogger templates

Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance