środa, 20 czerwca 2012

(Może głodnemu chleb na myśli, ale tytułowa kolejka po zapoznaniu się z tym i z tym skojarzyła mi się z zaplanowaną na kiedyś-w-wakacje alkogrą Australia - Samoa Zachodnie... To słowo w kontekście futbolu nie może być przypadkowe.)

Ostatnie osiem spotkań podobało mi się najmniej, może dlatego, że emocje zdecydowanie o(d)padły po naszej porażce z Czechami i kilku innych wynikach, które mnie szczerze zasmuciły. Z oczywistych względów nie oglądałam wszystkich spotkań, bo jestem zbyt leniwa, żeby śledzić dwa mecze równocześnie, więc wybieram te dla mnie bardziej emocjonujące albo te, które komentuje Jacek Laskowski. A propos komentatorów - po fazie grupowej podzielam przesłanie zasłyszanej w krakowskiej strefie kibica przyśpiewki Ch** ci na imię, Szpakowski ty sk****synie! Nasza największa gwiazda stadionowego mikrofonu jest bowiem w moim mniemaniu rażąco niekompetentna, nieelokwentna, stronnicza i nudna. Zalety: dobry głos. . . . . . . Koniec.

Poziom moich skojarzeń z Euro z powodu dzisiejszej pogody i spędzenia trzech uroczych godzin w pełnym słońcu z ulotkami szkoły policealnej sprowadza się do 'Mesut Oezil na molo w Sopocie!!!!1!!1one1!! Mats Hummels, o, Theo Walcott! Bez ciebie nie idę... PIWO!!!' Dlatego oszczędzę Państwu i sobie tych katuszy. Miałam napisać podsumowanie trzeciej kolejki, ale zaprawdę, powiadam Wam: nie wiem, o czym. O fantastycznej bramce Zlatana? Owszem, naprawdę się postarał, było na co popatrzeć. O nieuznanej bramce Ukraińców? O uznanej bramce Hiszpanów ze spalonego? Owszem, zaistniały. Wypadałoby zapytać w takich chwilach, po co na boisku znajduje się tylu sędziów, skoro nie dostrzegają takich rzeczy. Ze słowiańskich drużyn w turnieju zostali więc jedynie Czesi, co strasznie mnie smuci, bo tak się dobrze zaczęło...
Ćwierćfinały będą fajne! Słowianie, chociaż nie są w wybitnej formie, mogliby ku mojej uciesze rozprawić się z Celtoiberami - skoro już przegraliśmy z nimi mecz o wszystko, to niech teraz przynajmniej daleko zajdą. Jeśli Niemcy nie wyrzucą Grecji z Euro, będę pić i płakać cały weekend, bo nie może być tak, że tego rodzaju drużyny odpadają. Taki piękny futbol przeciwko cwanym, leniwym draniom, którzy przy najbliższych zamieszkach w Atenach zdemolują Akropol! Mecz Hiszpania - Francja kreuje konflikt tragiczny - kto by nie wygrał, i tak będzie źle, jedna z dwóch najnudniejszych drużyn znajdzie się w półfinale, chce mi się płakać na samą myśl. Anglia - Włochy - nie wiem, co powiedzieć, nie kibicuję Anglikom, ale Theo Walcott... No, zastanowię się.
Miłych ćwierćfinałów!



(Ale słaby taki dzień bez meczu. Wybija z rytmu.)

niedziela, 17 czerwca 2012

To, co napiszę, ze sportem sensu stricto nie będzie miało wiele wspólnego.
Wczoraj - wielkie nerwy. Wielkie oczekiwania - po raz pierwszy w życiu, bo to był jednak najdłuższy piłkarski turniej z udziałem Polaków, odkąd nasze pokolenie śledzi Mundiale i Euro. Wreszcie mieliśmy się czym emocjonować przez cały czas trwania fazy grupowej, bo wszystko było możliwe do ostatniej minuty ostatniej kolejki. Przełamaliśmy smutny schemat z poprzednich takich imprez, kiedy traciło się nadzieję już na samym początku. Przez tych osiem dni było naprawdę pięknie, uwierzyliśmy, że może być jeszcze lepiej i mieliśmy do tego podstawy, chociaż... Polska reprezentacja jeszcze nie została ukształtowana, jeszcze nie wróciła na dobre tory, z których zboczyła kilkadziesiąt lat temu. Ale może dajmy jej jeszcze trochę czasu. Bo przecież wielkie sukcesy, osiągnięcia POTRZEBUJĄ CZASU. Ciężkiej pracy, potu, łez, po drodze wielu błędów i porażek. Może wreszcie ten turniej - z którego odpadamy ze smutkiem, ale przecież nie z towarzyszącym nam w latach 2002, 2006, 2008 zażenowaniem i nie w atmosferze skandalu, a raczej z (za)dumą i wdzięcznością - może więc ten turniej sprawi, że coś się zmieni. Może ktoś z ludzi, którzy o tym decydują, ruszy głową i wyciągnie budujące, a nie destrukcyjne jak dotąd wnioski. Bo czy z siatkarzami nie było podobnie?
"Przypomnij sobie czasy, w których uginaliśmy się przed Brazylią, a jak jest teraz, na wszystko potrzeba czasu i ciężkiej pracy." Jeszcze dekadę temu wcale nie byliśmy potęgą. Z oglądania siatkówki w dzieciństwie też pamiętam głównie porażki i to czasem dość sromotne. Ale coś się ruszyło. Nie nagle, po prostu zaczęły procentować jakieś reformy. I gdzie jesteśmy teraz? Teraz, po kilku złotych latach z medalami mistrzostw świata i Europy, Ligi Światowej i Pucharu Świata na szyi, pokonujemy w pięknym stylu Brazylię po raz trzeci w tym sezonie. 
Nie jestem ekspertem ani od siatkówki, ani od piłki nożnej. Jestem tylko kibicem, który obserwuje i widzi, że wszystko jest możliwe, ale nie natychmiast. 

Zaś obu naszym reprezentacjom jako kibic DZIĘKUJĘ. 
Piłkarzom - za to, że starali się jak mogli, żebyśmy byli z nich dumni. Za zaangażowanie. Za kilka naprawdę pięknych dni niesamowitych emocji. Siatkarzom - za to, że nas nie zawodzą, nie stoją w miejscu, tylko ciągle prą do przodu. I za to, że możemy się nazwać potęgą przez to, co robią.

Nie taki zatem smutny ten weekend, jak się to wydawało wczoraj około północy :)

piątek, 15 czerwca 2012

Zdecydowanie wpadłam w piłkoszał. 
Co prawda na ulicach mojej wsi i sąsiadującego z nią mojego miasta specjalnie nie wrze - na moją koszulkę w chorwacką kratę na mieście patrzono raczej sceptycznie poza entuzjastycznym powitaniem kolegów z uczelni - ale i tak dobrze się bawię. Ciekawy turniej, całkiem sporo bramek, zaskakujące rozwiązania, pogrom gwiazd - dzieje się, moi drodzy, dzieje się.

Krótkie podsumowanie drugiej kolejki, bardzo subiektywne.


Najciekawszy mecz: Szwecja 2 : 3 Anglia
Tego się nie spodziewałam. Ani szwedzki, ani angielski futbol nigdy nie budził mojego zachwytu i bardziej nudziłam się tylko na meczach Francuzów. Na początku zresztą było jak zawsze - podczas pierwszej połowy prawie zasnęłam, bo nic się nie działo. Najwyraźniej Erik Hamren w przerwie przemówił swoim piłkarzom do rozsądku i nagle się obudzili. I mnie też obudzili. I Anglików, którym miny zrzedły tylko na chwilę, a potem na boisku pojawił się Theo Walcott. Strzelił piękną bramkę i asystował przy jeszcze piękniejszej. Jestem pod wrażeniem, gdyby obie drużyny poprawiły skuteczność, to wynik byłby jakiś kosmiczny. Szwedzi jadą do domu, Zlatan pewnie okrutnie się złości, bo nie dość, że więcej nie pogwiazdorzy, to bramkę strzelił Mellberg, z którym ma na pieńku. Zaś Anglicy mogą jeszcze wiele zdziałać, a tyle się nasłuchałam (no, ciekawe od kogo?), że w ogóle powinni wszystko oddać walkowerem, bo nie ma kto grać, bo połamane nogi, kłótnie i śmierci w rodzinie. Widać dobrze im zrobił brak presji. 


Najnudniejszy mecz: Hiszpania 4 : 0 Irlandia
Tego wy się nie spodziewaliście. No jak to, tyle bramek, ta hiszpańska szkoła futbolu, no co ty gadasz!!! A ja się wynudziłam jak mops. Co z tego, że dużo goli, skoro wszystkie padły do tej samej bramki? A przez większą część meczu hiszpańskie gwiazdy, których nie lubię, podawały sobie piłkę bez większych utrudnień ze strony Irlandczyków. Wszyscy oczywiście są zachwyceni i wieszczą Hiszpanii obronę tytułu i Bóg wie co, może nawet mają rację, ale mnie się to nie podoba. Ciekawie na stadionie w Gdańsku zrobiło się od 85. minuty, kiedy irlandzcy kibice zaczęli śpiewać. Ciarki, aj, ciarki po plecach aż przeszły. Wielki szacun. Jeśli ktoś jakimś cudem nie słyszał:
Niesamowite.


Największa pozytywna niespodzianka: usuwam tę kategorię, bo w drugiej kolejce nie ma racji bytu, pozytywne niespodzianki mogą się wydarzać, kiedy jeszcze nic nie wiadomo, a teraz już jednak coś wiemy.


Największe rozczarowanie: Holandia 1 : 2 Niemcy
Chociaż w tym starciu kibicowałam Niemcom, smutno mi to pisać, bo pamiętam, jak fantastycznie grała Holandia dwa lata temu w RPA i aż żal patrzeć, jak bardzo wszystko im się posypało. Przez zdecydowaną część meczu nie byli w stanie skonstruować żadnej groźniejszej akcji, ożywili się na kwadrans, kiedy van Persie strzelił bramkę, ale - to już nie ta drużyna. Widać między nimi jakieś napięcia i niepewność, ładnie rozgrywają piłkę, ale kiedy przychodzi do strzału... Wiele jeszcze może się zdarzyć w grupie B, ale Holendrzy musieliby się totalnie zresetować i zbudować coś nowego. Czy będą w stanie? Nic na to nie wskazywało...


Najładniejsza bramka: Jakub Błaszczykowski, Polska 1 : 1 Rosja
Nie ma w ogóle nad czym się zastanawiać.
Jaki on boski, nasz Kubuś Błaszczykowski!!!


Największe rozczarowanie indywidualne: Cristiano Ronaldo
Obywatelu Ronaldo, weźcie mi powiedzcie, jak wy to robicie...* Co najmniej dwie bramkowe sytuacje z ogromnym potencjałem, a ten nie strzela. Co więcej, chodzi po boisku ze skrzywioną miną (identyczną jak osiem lat temu też na Euro) i złości się, jak do niego grają. Parabens!


Nagroda indywidualna: Theo Walcott
Zupełnie odwrócił losy meczu Szwecja - Anglia, naprawdę, dzięki niemu zaczęło się coś dziać. Poza tym - zupełna prywata - jego reakcja po strzelonym golu zupełnie mnie rozbroiła... Proszę się skupić na 0:10. Awwwww.

W sumie w tej kategorii miałam jeszcze kilku kandydatów, ale poczekam, może bardziej zasłużą w następnej kolejce albo jeszcze później. Chociaż chciałam też zwrócić uwagę na... albo nie, albo nie, bo zapeszę!!! Niech dalej gra tak, jak do tej pory, szczególnie jutro!


No, to trzymajcie się i nie dostańcie jutro zawału! Szkoda byłoby potem oglądać taki ciekawy ćwierćfinał w szpitalnym telewizorze na pieniądze.



*pozdrawiam 4c!

wtorek, 12 czerwca 2012

Nie mam nie mam nie mam czasu, ciągle zajęte wieczory, a tu ciągle coś trzeba robić, mimo że przecież nie mam sesji.
Ale oto krótkie podsumowanko pierwszej kolejki fazy grupowej Euro. 
Miałam to szczęście, że na samym początku tej szalonej imprezy miałam możliwość odwiedzenia prawdziwej kibicki w Krakowie (dzięki, D.!!!), gdzie czuć NIESAMOWICIE euroatmosferę. Ludzie w koszulkach reprezentacji z całego kontynentu śmiejący się na ulicach, holenderscy piłkarze pod Sheratonem (Dirk Kuyt porywający auto - bezcenny!) i gra w Irlande Duze Pła, ech... Strefa kibica zorganizowana średnio, ale mimo to warto było prawie spaść z ławki, wkurzać się na grubego kibica zasłaniającego telebim i doświadczyć innych niedogodności, żeby przeżyć z piętnastoma tysiącami ludzi moment, kiedy biało-czerwony wulkan wybucha po golu Lewandowskiego (a jeszcze bardziej chyba po obronie Tytonia).  Typowanie wyników nie poszło nam najlepiej, dlatego też nie wygraliśmy piwa w Gruzińskim Chaczapuri; swoją drogą, jeśli ktoś nie wie, gdzie obejrzeć mecz w Krakowie - gorąco polecam!!! Obfity zaprawdę zestaw kibica za 8zł, blisko Rynku, duży ekran, miła obsługa, kochani, naprawdę warto!

A od strony sportowej - takie tam refleksje z mojego punktu widzenia.

Najciekawszy mecz: Irlandia 1 : 3 Chorwacja
Dwie skazane na pożarcie w grupie C drużyny pokazały, że Włosi i Hiszpanie mają się czego bać. Zarówno przybysze z Wysp, jak i Bałkańczycy walczyli od pierwszej minuty z zacięciem i polotem, chociaż druga połowa to już zdecydowanie popis Chorwatów. Ciągle coś się działo, nawet P., raczej mało futbolowy człowiek, informował na fejsie, że nie może oderwać oczu. Nie ma Olićia, a i tak strzelają gole, i to nie byle jakie. Slaven Bilić nie żartował, rzucając przed turniejem buńczuczne 'Ne bojimo se nikoga!'. Hajde!

Najnudniejszy mecz: Niemcy 1 : 0 Portugalia
A spodziewaliśmy się napiętej i pełnej zwrotów akcji gry... Osobiście obstawiłam 4 : 2 (ech, adeus, piwo z wkładką...). Spotkanie w niektórych momentach niebezpiecznie zbliżało się do scenariusza niesamowicie nudnego spektaklu Celta Vigo - Cordoba (klik! nie zaśnijcie). Gdyby nie szklanka piwa, byłoby zaprawdę ciężko to przetrwać, nuda, nuda, nuda. K. z nudów tych wynalazł mnóstwo niezwykle przydatnych statystyk związanych z karierą reprezentacyjną Mariusza Jopa oraz zamówił gruzińskie pierogi. 

Największa pozytywna niespodzianka: Ukraina 2 : 1 Szwecja
Wszyscy przed mistrzostwami tak się zapatrzyli na Francuzów, Anglików i Wikingów, że po wschodniej stronie widzieli tylko nieudane sparingi i cierpiących z powodu zatrucia pokarmowego piłkarzy ukraińskiej sbirnej. Tymczasem doping na kijowskim stadionie tak poniósł Ukraińców, że aż miło było patrzeć na ich momentami szaloną, ale świetnie zorganizowaną grę w każdej formacji, od Piatova po Szewczenkę. Україна - це кльово?! кльово!

Największe rozczarowanie: Holandia 0 : 1 Dania
A miało być tak pięknie, bo Oranje mają tylu wspaniałych gwiazdorów! Zawsze grali przecież mądrze, ale i z polotem, tutaj grali tylko mądrze, polotu zabrakło. Robben szwankuje, niby to świetny piłkarz, a ciągle strzela wszędzie, tylko nie w kierunku bramki (zauważalne od finału Ligi Mistrzów). Może się rozkręcą ci nasi wicemistrzowie świata, byłoby dobrze, bo następny mecz to dla nich mecz o wszystko. Ale w sumie to mało smutne, kiedy przypomnę sobie, jak K. ze swoją pomarańczową koszulką wzbudził szczerą radość podchmielonych duńskich kibiców - wrong shirt! 

Najładniejsza bramka: Samir Nasri, Francja 1 : 1 Anglia
Spójrzcie tylko, naprawdę warto.


Najbardziej dramatyczny moment: Szczęsny z czerwoną
... cholera, Szczęsny z czerwoną. Chyba nie trzeba wyjaśniać.

Nagroda indywidualna: Przemysław Tytoń
No bo JAK ON TO ZROBIŁ! Wszedł sobie z ławki, nierozgrzany i bez większych problemów obronił karnego like a boss! Jestem dumna. Tak się rodzą bohaterowie. Oby z Rosją nie musiał zbyt często pokazywać, na co go stać. 

To tyle, idę pracować ciężko i jeść bigos i prasować koszulkę z orzełkiem na wieczór. Kibicujemy, rodacy!

Blogger templates

Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance