niedziela, 17 czerwca 2012

Bez nas w Kijowie, lecz w Sofii - złoto, Panowie!

| | 0 komentarze
To, co napiszę, ze sportem sensu stricto nie będzie miało wiele wspólnego.
Wczoraj - wielkie nerwy. Wielkie oczekiwania - po raz pierwszy w życiu, bo to był jednak najdłuższy piłkarski turniej z udziałem Polaków, odkąd nasze pokolenie śledzi Mundiale i Euro. Wreszcie mieliśmy się czym emocjonować przez cały czas trwania fazy grupowej, bo wszystko było możliwe do ostatniej minuty ostatniej kolejki. Przełamaliśmy smutny schemat z poprzednich takich imprez, kiedy traciło się nadzieję już na samym początku. Przez tych osiem dni było naprawdę pięknie, uwierzyliśmy, że może być jeszcze lepiej i mieliśmy do tego podstawy, chociaż... Polska reprezentacja jeszcze nie została ukształtowana, jeszcze nie wróciła na dobre tory, z których zboczyła kilkadziesiąt lat temu. Ale może dajmy jej jeszcze trochę czasu. Bo przecież wielkie sukcesy, osiągnięcia POTRZEBUJĄ CZASU. Ciężkiej pracy, potu, łez, po drodze wielu błędów i porażek. Może wreszcie ten turniej - z którego odpadamy ze smutkiem, ale przecież nie z towarzyszącym nam w latach 2002, 2006, 2008 zażenowaniem i nie w atmosferze skandalu, a raczej z (za)dumą i wdzięcznością - może więc ten turniej sprawi, że coś się zmieni. Może ktoś z ludzi, którzy o tym decydują, ruszy głową i wyciągnie budujące, a nie destrukcyjne jak dotąd wnioski. Bo czy z siatkarzami nie było podobnie?
"Przypomnij sobie czasy, w których uginaliśmy się przed Brazylią, a jak jest teraz, na wszystko potrzeba czasu i ciężkiej pracy." Jeszcze dekadę temu wcale nie byliśmy potęgą. Z oglądania siatkówki w dzieciństwie też pamiętam głównie porażki i to czasem dość sromotne. Ale coś się ruszyło. Nie nagle, po prostu zaczęły procentować jakieś reformy. I gdzie jesteśmy teraz? Teraz, po kilku złotych latach z medalami mistrzostw świata i Europy, Ligi Światowej i Pucharu Świata na szyi, pokonujemy w pięknym stylu Brazylię po raz trzeci w tym sezonie. 
Nie jestem ekspertem ani od siatkówki, ani od piłki nożnej. Jestem tylko kibicem, który obserwuje i widzi, że wszystko jest możliwe, ale nie natychmiast. 

Zaś obu naszym reprezentacjom jako kibic DZIĘKUJĘ. 
Piłkarzom - za to, że starali się jak mogli, żebyśmy byli z nich dumni. Za zaangażowanie. Za kilka naprawdę pięknych dni niesamowitych emocji. Siatkarzom - za to, że nas nie zawodzą, nie stoją w miejscu, tylko ciągle prą do przodu. I za to, że możemy się nazwać potęgą przez to, co robią.

Nie taki zatem smutny ten weekend, jak się to wydawało wczoraj około północy :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Blogger templates

Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance