czwartek, 2 sierpnia 2012

Dlaczego nic się nie stało

| | 0 komentarze

Ze smutku, że nie słyszę go z Londynu, zaczęłam codziennie o północy słuchać naszego hymnu w Radiu Maryja. I tak sobie myślę...
'dał nam przykład Bonaparte
jak zwyciężać mamy'
Może Polacy nie bardzo potrafią coś wygrać, bo w całym narodzie nie znalazł się nikt, z kogo w tej dziedzinie warto byłoby wziąć przykład? Bo Bonaparte, Francuz, pokazał nam, jak mamy zwyciężać, ale z naszych mało komu się to udało? Może mamy narodową inklinację do porażki i tragedii - ostatnie dwa lata krajowych wydarzeń w zasadzie by to potwierdzały...
A potem, w tym samym radiu, słucham tej pięknej i cudownej Bogurodzicy, która wszak jest po polsku, a nie według standardów obowiązujących  w chwilach, gdy szalała na listach przebojów, po łacinie i myślę sobie: hola, hola! Przecież mamy piękne zwycięskie tradycje, nie tylko te z rycerskimi pieśniami związane. Przecież umiemy walczyć i tę walki rozstrzygać na swoją korzyść. 
A jednak coś nie działa. Może przydałby nam się, na fińską modłę, narodowy program odnowy sportu? Sztab najlepszych krajowych specjalistów, wycofanie się na trochę, stworzenie nowych systemów? Ktoś mądry i cieszący się estymą powinien się poważnie zastanowić, jak to wszystko rozwiązać. Bo aż się serce kraje od patrzenia na te wszystkie klęski. Nie jestem jak Grek Zorba i nie podzielam sławetnego Jaka piękna katastrofa!. Ani swojskiego nic się nie stało, słyszanego zewsząd w ostatnich dniach. 
A propos, wiele osób, które to hasło podchwyciło podczas przegranego Euro 2012, chyba nie zdaje sobie sprawy z genezy tej przyśpiewki. Siatkarzom te słowa zaczęto nucić w rzadkich chwilach słabszych momentów gry, ale, szerzej patrząc, oni wtedy w y g r y w a l i *. Więc wtedy miało to sens, bo faktycznie nic wielkiego się nie działo, kiedy tracili kilka punktów. Natomiast stosowanie ładnie brzmiącego nic się nie stało w stanie permanentnych klęsk jest nie tylko robieniem dobrej miny do złej gry, ale wręcz błazenadą niskich lotów i obniżaniem ambicji, a co za tym idzie - narodowego poczucia wartości. Bo skoro nic się nie stało, kiedy Polacy na Euro zajęli ostatnie miejsce w grupie, nic się nie stało, kiedy polska pływacka żeńska sztafeta ośmieszyła się na londyńskiej pływalni, nic się nie stało, kiedy nasza druga rakieta świata odpadła w pierwszej rundzie olimpijskiego turnieju - to chyba znaczy, że tak naprawdę nie wierzymy, że ktokolwiek z nich mógłby coś osiągnąć. Albo, próbując to ugryźć z drugiej strony : bardzo byśmy chcieli, żeby coś w końcu się stało, a tu - nic się nie dzieje. Polacy pojechali do Londynu, a tam... nic się nie stało.
Mogliśmy z siatkarskich trybun przejąć do użytku powszechnego inną przyśpiewkę. Na przykład Asa chcemy, asa!. Bo nie wiem, jak Wy, ale ja jakiegoś asa (z rękawa) w tych olimpijskich zmaganiach naprawdę potrzebuję. Więc, kończąc, polskim sportowcom, Wam i sobie życzę na najbliższe dni przede wszystkim dobrego rozdania. Sama pokerowa twarz na dłuższą metę się nie sprawdza.


*(uf, teoria, że nie miał nam kto pokazać, jak wygrywać, upada, dzięki Bogu!)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Blogger templates

Obsługiwane przez usługę Blogger.
 
Twitter Facebook Dribbble Tumblr Last FM Flickr Behance